Pewna królewna, która jak to zwykle bywa z królewnami, mieszkała za górami, za lasami, w swej osobistej wieży M1 z kuchnią . Sterzegł jej straszliwy smok, który jednokowoż jej nie przyrządził w pieczeni ni na surowo, albowiem dziewicą już nie była ( ). Smoczysko owe miało paskudny zwyczaj ryczenia do późnej nocy, co obniżało komfort egzystencjalny rzeczonej księżniczki i powodowało, że jej oczęta zdradzały objawy niedospania, ergo tak to skutkowało iż nieboga strasznie szczupła się zrobiła (by nie rzec chuda). Smoczysko ryczało i ogniem zionęło mimo, iż rycerzy sposobnych wyzwolić cud-dziewczę z onej wieży nie widać było na horyzoncie, tudzież za nim (środki techniczne obserwacji smok zapożyczył z najnowszych rozwiązań w tej dziedzinie, z satelitami i flyingspy III generacji włącznie). Normalnie to żaden z śmiertelnych co chciał się dobrać do onej ślicznej niewiasty w wieży zamkniętej nie dożył słońca zachodu i jeno nieliczni za szczęśliwych się uznając żywot ocalili salwując się ucieczką.. Reszta padła w czasie panicznej ucieczki, a raczej w , jak to określają podręczniki taktyki dla piechoty, "zorganizowanym odwrocie na z góry upatrzone pozycje obronne". Aż nastał dzień... Gdy słońce chyliło się ku upadkowi (znaczy zachodziło normalnie) [ tu autor chciałby nadmienić, że słońce to z jego obserwacji prowadzi niesamowicie rozpustny tryb życia i do tego regularnie poddaje się zabiegowi aborcji, bowiem co wieczór zachodzi ale młodych jak nie było tak nie ma... trzeba to zgłosić Rydzykowi] no więc zachód już nastawał i zjawił się rycerz na srebrnym Harleyu w lśniącym od ćwieków skórzanym kombinezonie z ochroną antyradarową i zakłócaniem GPS. A że namiętnie słuchał havy metalu na walkmanie to i nie przeraziło go profilaktyczne ryczenie smoczyska.. Tym bardziej że miał słuchawki na uszach i akurat mu grały Scorpionsy "Still loving You" na full regulator.. Tak rycerz ów ignorując otaczającą go groźną skąd inąd rzeczywistośc dotarł pod wieżę.. Gdy już pierdyknoł w mur zamczyska łbem, nieco się opamiętał i stwierdził następującą sekwencję faktów.. 1- jestem pod murem zamczyska 2- jak jest zamczysko to musi być wieża... 3- jak wieża to w niej księżniczka 4- jak księżniczka to ... hmmm ( tu się rycerzowi zrobiło tak fajnie w spodniach). Więc dalejże wdrapywać się po pionowej ścianie kalecząc sobie palce i łamiąc paznokcie nie bacząc na fakt że świeżo był przeprowadził manicure.. Łatwiej mu przyszła wspinaczka niż wstępnie przypuszczał, ale nie zważył faktu pierwiej iż wyobrażenie księżniczki wiele lat w samotni zamkniętej doda mu nie tyle skrzydeł ile dodatkową kończynę, a łatwiej się jest przecież wspinać na 5-ciu łapach niż na czterech.. Tak miej więcej w 3/4 wysokości pod wpływem czy to zmęczenia czy też nieco chłodniejszego powiewu wiatru dotarł doń ostatni wniosek z dedukcji na podstawie zaistniałych faktów: 5- jak zamek, wieża i księżniczka to... Kurwa!! gdzie jest SMOK?? Ale ostatecznie pomyślał znów o księżniczce i taka myśl mu przemknęła.. "a ch** ze smokiem" wdrapał się w końcu do wieży. Księżniczka zgodnie z oczekiwaniami siedzi se na zydelku.. podnosi głowę i... rycerz oniemiał (do dzisiaj zresztą nic nie mówi). Była o wiele sliczniejsza niż to sobie wyobrażał.. ba... śliczniejsza niż kiedykolwiek mógł sobie księżniczkę wyobrazić.. Podszedł do niej by ją ucałować, wydobyć z tej wieży i umknąć przed złym smokiem (Harley na dole był na chodzie gotów do ruszenia z piskiem opon i postawienia jednocześnie zasłony dymnej, bo nieco przytarty miał juz silnik ). Podchodzi więc nieustraszony rycerz do księżniczki nachyla się nad nią i jak nakazuje standartowa procedura uwalniania księżniczek ze sponów złych smoków, chce pocałować... Księżniczka w tym momencie wznosi ku niemu swe oczęta i... wypowiada kilka ważkich słów : " Spierdalaj koleś.. Mnie tu dobrze" Te kilka dni, które minęły dały rycerzowi czas na zadumę nad swym losem.. Ważył przez ten czas swe dotychczasowe dokonania, sławę (i niesławę) tudzież Sławkę- to jedna z księżniczek która dawała w czasie jazdy na Harleyu.. Jednak urodzie tej właśnie spotkanej księżniczki nic nie mogło sprostać.. "Z drugiej strony..." spoglądając przez okienko na Harleya- symbol swej wolności pomyślał... Nic nie pomyślał tylko chciał przeleźć przez okno, ale smok czujny posłał mu wiązankę ognia i niesympatyczną mieszankę zapachów nieświeżego smoczego oddechu..Rycerz zdecydował w jednej chwili... "wiesz.. rzekł do księzniczki-mnie też się tu podoba" spoglądajac jeszcze na niezastygłe na wieczornym niebie ślady płonieni z pyska smoka.. Smok zresztą z powodu deficytu dziewic w onej okolicy konczył właśnie konsumpcję rumaka mechanicznego naszego herosa. Troszkę mu się "bekało" albowiem w baku miał chrzczoną benzynę, ale smok strawił i to wysnuwając filozoficzną myśl.. " był czas przywyknąć przecie...." Rycerz tymczasem podjąwszy ważką decyzję w czyn joł ją obracać... Primo: do kartki z życzeniami dotyczącymi warunków socjalnych bytowania w wieży, którą księżniczka zwykła wystawiać pod drzwiami dopisał "Od dzis porcje jadła podwójne.. wyrko wymienić na szersze. SEKUNO:WERSJA "Tylko dla dorosłych" a SEKUNDO idzie tak...: Zbliżył się tedy śmiały rycerz do księżniczki, ślicznej niby kwiat hortensji.... jakoby księżyca poświata delikatnej... niczym szmer liścia paproci dostojnej.. Ująwszy ją w kibić przyciągnoł do siebie.. Zapach jaśminu odjoł mu resztki umysłu, ale za to czucie zmysłów potroił.. (Odjazd!! Jak Babcię!!) Jego usta delikatnie, acz zdecydowanie znalazłwszy droge przylgnęły do jej ust i długo się nie mogły oderwać. Nie zaznały bowiem sprzeciwu.. Ich języki spotykając sie i potykając z sobą toczyły walkę w której i tak przegranych nie ma.. Rycerz wziąwszy we władanie usta księżniczki, albo i bedąc we władaniu jej ust nawet nie chciał powstrzymywać swych niecierpliwych rąk.. Chciał tylko jednego by nie zapomniały przekazywać jego zmysłom tego co same doświadczają.. Księżniczka, jakkolwiek nie leży to w naturze księżniczek, wcale nie miała zamiaru wzbraniać rękom rzycerza poznawania mapy tych rozkoszy.. Przeciwnie- prężyła każdy fragment wdzięków jaki posiadała, nierealistyczną żywiąc obawę, że może za chwilę prysnąć to, co snem mogło by się zdać, a było tak cudnym doznaniem... A przecież smok czuwał by rzycerz nie miał drogi odwrotu.. Smok jeszcze tego nie wiedział, ale rycerz już nie chciał się cofnąć.. Usta księżniczki były tak gorące i słodycz z nich biła.. Jego ręce drażniąc się z wyobraźnią to sunęły po jej ramionach to dotykały jej włosów.. . Czuł jakby juz ją znał, jakby każdy jej mięciutki włos miał swoje własne imię które tylko on zna.. jakby kazda fałdka skóry była już dawno zaznaczona na jego mapie która opisuje kobietę z jego snów. Jego ręce zsunęły się po szczupłych ramionach na piersi (jej piersi oczywiście). Poprzez jedwab mógł wyczuwać ich gorąco i pulsujące podniecenie, ale nie chciał czuć żadnych barier... nie chciał lizać cukierka przez szybę.. Jednym szarpnięciem zerwał górną część sukni i gorsetu.. Jego oczom ukazał się widok nad siódmy cud świata piękniejszy.. Nigdy nie poznał tak doskonałego kształtu... Kiedyś myślał, że ... Kiedyś nie myślał wogóle .. Teraz nie był w stanie.. zapragnoł tylko dotykać... wszystkim!! Rękoma, ustami, wiedział już, że i tak już zawsze- do końca życia- będzie dotykał ich myślą.. Ale nie chciał tylko myślą ich dotykać.. Jakby obawiając się, że prysną niczym mydlane bańki te dwie prześliczne połówki księzyca, dotknął ich po kolei. Najpierw najdelikatniej jak umiał końcami palców przesunoł by napawać się ich miękkością i gładkością, potem już odważniej całymi rękoma, by poczuć ich pulsujące ciepło i aksamitną gładkość.. Księżniczka westchnęła wyprężając piersi i poddając je bez walki atakującemu je rycerzowi. Zniżył się tedy rycerz ku tym pagórkom i lewą ręką pieszcząc jej prawą pieś jednocześnie lewej dotknął językiem. Powiódł poprzez bezkes zdało by się doskonałej obłosci od dołu ku szczytowi, który niczym głowa królowej koroną był otoczon... Aż znalazł drogę do zwieńczenia... Długo pieścił je językiem, to kąsał, to zlizywał krople pożądania, to znów pochłaniał pulsujące w coraz szybszym oddechu księżniczki drżenie.. Zali.. ręce znów miał wolne, więc skoro jej suknia zawisła jeno na kibici, nie odrywając ust swoich od słodkich jej piersi joł uwalniać ciało jej zgrabne z niewoli odzienia.. Jego ręce powoli, jakby chciały na pamięć poznać każdy milimetr jej tali i bioder zsuwały suknię coraz niżej. W miarę jak ciało księżniczki odkrywało swą tajemnicę przed oczyma zdobywcy takoż jej oblicze pąsem się barwiło. Nie jest to pewne czy z zawstydzenia czy też z pożądania rosnącego coraz bardziej.. Język jego powoli zaczął podążać śladem jego oczu.. Niżej odkrył bijące żródło gorąca z jej płaskiego brzucha.. Zatrzymał się na chwilę, jakby ważąc skok przez rzekę, nad krawędzią jej ciemnego, starannie wypielęgnowanego zagajnika, który osłaniał przez tyle lat od wichrów i burz jej polanę na której stwórca ukrył rozkoszy źródło. . Księżniczka tarmosiła rzycerza włosy, szarpała jego odzienie, aż w końcu zerwała je z torsu herosa... Nogi jej, gdy suknia opadła wreszcie na ziemię, nie miały już siły jej podtrzymywać .. Mimo to jeszcze stała jakby wbrew swym zmysłom drżąc jednak cała.. Ręce rycerza przesunęły się na jej plecy i powoli podążały za namową nierozsądku ku dołowi... ku dwom niezrównanym w swej krągłości wdziękom, które jak syjamskie siostry przedzielone tylko cieńką dolinką, niczym taflą lustra, drżały w swej jedwabnej obawie na myśl co ma nastąpić dalej.. Tam zatrzymały się ręce najeźdzcy .. Pieściły każdy cal poznając jędrność, gładkośc... Zachwyt nad cudem jednocześnie twardej i miękkiej konsystencji tych niebiańskich kształtów pozbawił go do reszty woli panowania nad swym ciałem, takoż i umysłem.. Spodnie rycerza robiły się coraz ciaśniejsze i coraz bardziej z tego powodu cierpiał... Dostrzegła to księżniczka i w przypływie współczucia zapragnęła wyzwolić z więzów cierpiącego wojownika rozkoszy... Tedy rozpięła łańcuchy niewoli i zrzuciła zeń kajdany, wyprowadziła go na dzień słoneczny w blasku którego onże natychmiast wzrósł niczym kwiat... Nie wypuściła go już by z niewoli zwolnion nagle doznawszy wolności nic złego sobie nie uczynił.. Troszczyła się tedy księżniczka oniego to dłońmi go głaszcząc to znów ustami muskając... Onegdaj, gdy księżniczka się schylając ku wielkiemu posągowi rozkoszy należącym do rycerza, ten pieścił jej wdzięki krągłe i jędrne, gdzie nogi się konczą, a zaczynają plecy... I przyszedł czas.. Nie sposobna już było zmysłom woli swej narzucić ni rycerzowi ni księżniczce.. Pochwycił ją w swe silne ramiona i strząsnąwszy reszki odzienia i z niej i z siebie ułozył na skórze niedźwiedziej, która była leżała u stóp księżniczki łoża. Księżniczka omdlała z przypływu pożądania i w oczekiwaniu co nastapić miało przymknęła oczęta i znalazłwszy dla swych rąk drogę do włosów rycerza mierzwiła je uważajac by się przypadkiem nie wymknął..Leżała tak z nogami lekko podkurczonymi, a rycerz językiem mierzył i ważył, gotował i sposobnym do ataku czynił na polanie ciemnego zagajnika źródełko... Źródełko pełne nektaru rozkoszy, ale tylko tym będące szczodrym, którzy należycie mu hołd oddadzą.. Rycerz się starał.. Źródełko czy studnia rozkoszy zasnuło sie wilgocią, darem swym obdarzać zaczęło pieszczącego brzegi.. Zaczęło otwierać przed nim wrota swej tajemnicy. Rycerz zapragnoł w nie skoczyć.. Wyprężony groźnie miecz wznosił sie nad swą ofiara.. Rycerz uniósł kibić i łono omdlałej księzniczki tak by sięgnąć jej wrót krainy rozkoszy swym mieczem co miał ją zwojować.. Zbliżył się ku nim i delikatnie się o nie oparł i wyczekal chwilę jak oblężonym daje się czas na poddanie.. Księżniczka jękneła i wydała tchnienie w oczekiwaniu gwałtownego natarcia.. jednak tu rycerz ja zaskoczył... Powolutku jakby z obawą, a jednak zdecydowanie i nieuchronnie wchodził w jej rozkoszny i ciasny tajemniczy zakątek.. Tak powoli jakby miał poznać i na pamięć się nauczyć jej od środka.. Księżniczka chciała go połknąc gwałtownie. by już znalazł się cały w jej władaniu, ale chytry rycerz nacierał wprawdzie ze stanowczością, a jednak bardzo wolno jakby bał się zrobić jej krzywdę.. Księżniczka szarpała się w jego ramionach usiłując się nabić na ten pal rozkoszy jednak silne ramiona rycerza powstrzymywały ją przed tym.. Jednak milimetr po milimetrze znikał w bramie do nieba jego wielki namiestnik ekstazy, niby orszak króla potężnego, w swym majestacie, wchodzący na dziedziniec podbitego królestwa.. Nim chorąży orszku tego zapukał do bram pałacu, królewna nie wytrzymując napięcia wydała z siebie okrzyk i osunęła się zwiotczała na podłoże.. Nie była już swiadoma, a tylko fale zimna i gorąca na przemian świadczyły o tym, że żyje i że jest szczęśliwa jak nigdy dotąd.. W konwulsjach jeszcze kilka chwil trwała nie troszcząc się o świadomość swoją, którą utraciła była w tej godzinie. Rycerz odniósłwszy tak spektakularne zwycięstwo w boju mógł ruszyć do kolejnego szturmu, skoro nie poniósł w onym boju strat.. Oręż jego uszczerbku bowiem i osłabienia nie odniósł co zawdzięczać może taktyce rycerza.. Rycerz zapragnął zmienić sposób walki.. Uniósł królewnę i nadział ją na swój pal tak jak się to czyni ze zwyciężonymi na wojnie.. Tulił ją do siebie klęcząc, a ona tuliła się doń klęcząc na jego żelaznych udach.. Gdy przymknęła oczy miała wrażenie że się a falach kołysz i tylko narastające gorące tchnienie gdzieś z wnętrza jej ciała i duszy powoduje że co raz doznaje wstrząsów które się zdają wyrywać z niej resztki rzeczywistości.. Przypływ gorących fal jednak nadchodził coraz pewniejszym krokiem.. Był już niedaleko gdy księzniczka zdecydowała że w tej bitwie to ona zwycięży najeźdźcę.. Pchnęła więc rycerza zdecydowanie aż jej uległ i leżał na wznak . Tylko jego pal nie oparł się jej naporowi... Na to jednak liczyła.. Zawisła nad nim niczym miecz Damoklesa i w przeciwieństwie do niego jednak spadła... Spadła na swą ofiarę jak jastrząb i jak jastrząb się poderwała.. I tak raz za razem pochłaniając go raz po raz coraz głębiej .. W końcu przypływ rozkoszy z falami goracych podmuchów porwał ich oboje.. Rycerz już nie miał siły by powstrzymać erupcję tego co chciał zachować na późniejszą walkę. Wrząca lawa opuściła jego wulkan godząc i znajdując ujście w jeż głębinach ... Czując jak rycerz miota się pod nią w konwulsjach księzniczka ogłosiła swe zwycięstwo opadajac bez sił na jego pierś.. I tak walczyli z sobą póki im sił starczyło.. W końcu i rycerz i księżniczka wyczerpani miłosnymi zmaganiami zasnęli tuląc sie do siebie.. Rankiem rycerza zbudził ochydny smród jakoby smok tchnoł mu w twarz oddechem. Zaiste oto smok okrutny stał nad nim.. Rozejrzał się rycerz w odruchu swej naturalnej powinności za księżniczką,.. Jej trup sponiewierany leżał pod drzwiami lochu zapewne rozszarpana została przez smoka. Wejrzał więc rycerz z wściekłością na gada, ale bedac rozsądnym zuważył iż w chwili tej nie ma szans na zemstę.. A smok nachyliwszy się nad rycerzem machnął mu błoniastym skrzydłem przed gębą i szemlowsko mrugnawszy okiem rzekł.. "pójdź za mną mój piękny - namiętność nie zezwoli mi wiele czekać" Zanim rycerz z przerażenia postradał świadomość i osunął się na ziemię dostrzegł jeszcze w szponach gada pudełko z napisem "Vaseline"