a gdybś tak siedziała sobie na krześle.. i klikała ze mną na gadu-gadu.. w pokoju światło jest zgaszone i tylko poświata monitora rozgania z ledwością połmrok.. masz uchylone dzwi do pokoju więc nawet nie zauważasz, że wchodzę. piszesz właśnie coś intensywnie a ja podchodzę blisko Ciebie .. zdziwiona odwracasz wzrok od monitora.. więc.. patrzysz na mnie nieprzytomnym wzrokiem potem odwracasz glowę i wpatrujesz się w minitor.. ja klękam i wślizguję się między biórko na którym stoi monitor, a krzesło na którym siedzisz.. króciutka spódniczka obnaża zgrabne ale nie chude nogi.. okrąglutkie kolana.. kątem oka to widzisz, ale Twoja głowa nie wykonuje żadnego ruchu.. klikasz dalej.. delikatnie dotykam Twojego kolana.. palcem wskazującym i wpatruję sie w Twoja twarz oczekując jakiejś reakcji.. nic.. tylko po kamiennej twarzy z oczami utkwionymi w monitor przebiega leciytkie drgnienie policzków.. palcem wskazującym wodę po Twoim kolanie.. wyżej.. coraz wyżej.. wpatruję się w Twoją twarz oczekując reakcji.. Nic.. dotykam ustami Twojego drugiego kolana.. sunę językiem i ustami wolno wolniutko wzdłuż ud.. unoszę wzrok w nadziei, że spojrzysz co też CI robię.. klikasz.. ale.. nogi dotychczas zamknięte złączone kolanami wolno się rozsuwają.. czyżbyś tolerowała tę pieszczotę ? więc usta moje wędrują w górę , a kazdy cal przebytej drogi zostawia ślad w postaci odcisku moich ust ale.. gdy trochę rozsunęłaś nogi, a usta były juz blisko wrót piekieł i bram anielskich pojawiła się przeszkoda.. jedwabna bielizna.. pachnąca Tobą.. ręce same podsunęłu brzegi kusej spódniczki , ale bladoróżowe majteczki niczym cerber broniły moim ustom dostępu do świątyni gdzie mogły zasmakować nektaru rozkoszy co zmysły odbiera strudzonym wedrownikom tu szukającym spoczynku.. nie było innego rozwiązania. moje dłonie zaczęły błądzić po Twych biodrach.. zakochały się w ich delikatnej mięciutkiej ciepłej fakturze skóry znalazły przyczynę co burzyła te doznania.. palce niczym szpony orła zahaczyły o krawędź majteczek i delikatnia, a jednocześnie stanowczo oderwały je od Twojego łona.. metodycznie zsuwały moje dłonie jedwabną zbroję z Ciała wojowiczki.. nawet nie łypnęłaś okiem na to co się dzieje u Twoich stóp.. ale jednak uniosłaś lekko mięciutką pupę, gdy stworzyła przeszkodę do pozbycia się tej zbędnej częsci garderoby.. teraz już bez zbędnych przeszkód bielizna sunęła po skórze w dół.. mknęła szeleszcząc cichutko.. i tylko nie pamiętam co było bardziej jedwabne.. czy jedwab sielizny czy Twojej skóry.. jeszcze przez sekundę wpatrywałem się w Twoją twarz.. przemknął przez nią jedynie lekki uśmiech. jakby wiatr trącił Twe policzki.. potem .. spojrzałem w dół.. oczom ukazał sie widok co pozbawił mie resztek rozsądku.. już nie panowałem wogóle nad tym co robię.. ciemny trójkącik.. zakatek co krył tajemnicę wabił zaproszeniem którego nie można odrzucić. usta moje powędrowały wzdłuż ud w kierunku nieznanej tajemnicy.. która wabiła .. pośród ciemnego futerka znalazłem drogę do świątyni.. gdzie życie rozkwita nową siła.. jednak to, że siedziałaś nie drgnąwszy czyniło dostęp do jej bram niemożliwym.. ręce, jakby wogóle nie sluchaly rozumu a jedynie nawoływania rządzy objęły CIę w biodrach .. zapragnęly poczuc choćby tylo i aż dotykiem Twoich kształtów.. więc zsunęły się niżej.. zasmakowały miękkotwardych dwóch części jednej całości .. doskonałego kształtu rozłożonego na dwoje kształtnych połówek księżyca.. przysunęły je bliżej wpijając się w nie.. i mocno ściskając po to chyba zeby nigdy nie zapomniały tego dotyku.. nareszcie.. wsród ciemnego gąszczu maskującego źródło rozkoszy ukazały się rózowe bramy do świątyni.. pachnące.. zapraszające.. skierowałem swój wzrok w góre.. wpatrzona w mionitor nawet Ci powieka nie drgnęła.. ale Ty cała drżałas.. jednak odchyliłas się trochę.. zaprosiłaś do uczty wędrowca spragnionego napić się z tego źródła.. lekko najdelikatniej jak potrafiłem dotknąlem językiem wejścia .. poczułem że jest gorące.. ale wciąż zamkniete.. poczułem zapach poczułem smak.. poczułem drżenie i ręce poczuły.. już delikatne muśnięcia językiem wejścia do Twojego królestwa przestały mi wystarczać.. język zwariował i zacząl szaleć jakby to on grał w tym przedstawianiu głowną role.. coraz szybciej.. coraz mocniej i jeszcze... nagle.. Twoje ręce opadły z klawiatury i spadły na moją glowę.. przyciskając ją do Twojej swiątyni rozkoszy.. bardzo mocno.. zaczęłaś drżeć .. mocniej i mocniej, aż z Twoich ust wydobyło się najpierwe ciche dyszenie.. potem coraz glośniejsze.. potem cichy, krótki krzyk.. i wcale to nie był krzyk rozpaczy.. Twoim ciałem zaczęły targać konwulsje w takt tańca który tańczył mój język.. a Twoje źródełko trysnęło obficie nektarem rozkoszy.. i na dzisiaj wystarczy..